Czy wiesz, że jedynym miejscem na świecie, gdzie Francja graniczy z terytorium Holandii są Karaiby? Pomiędzy wyspą Anguilla a St. Kitts znajduje się francusko-holenderska wyspa. Sint Maarten ze stolicą w Phillipsburg to część należąca do Holandii, a Saint Martin ze stolicą w malowniczej miejscowości Marigot to część należąca do Francji. W ciągu kilku godzin możesz zwiedzić obie części: francuską i holenderską i nie będziesz potrzebować paszportu przy przekraczaniu granic!
Do Sint Maarten, czyli części holenderskiej przybyliśmy o 7 rano. Mimo wczesnej pory, słońce już było dosyć ostre. O wyspie St. Maarten i o jej francuskiej siostrze słyszałam już wcześniej, a to za sprawą słynnej plaży, która znajduje się kilkanaście metrów od lotniska. Internet jest zalewany zjawiskowymi zdjęciami ogromnych dreamlinerów zbliżających się do lądowania tylko kilka metrów nad wypoczywającymi na plaży turystami. Poza plażą wiedziałam dokładnie jakie inne miejsca chcę odwiedzić, więc tym razem nie zdecydowaliśmy się na wycieczkę, a na samodzielne zwiedzanie.
Sint Maarten/Saint Martin – pierwsze wrażenia
Nasz statek zacumował w Phillipsburg, czyli w części holenderskiej. Ku mojemu zaskoczeniu była to jedyna wyspa karaibska, na której nie miałam zasięgu i co więcej wi-fi na satku też odmówiło posłuszeństwa. Dopiero w części francuskiej pojawił się zasięg. Nie była to wielka tragedia, bo w końcu wi-fi jest chyba ostatnią rzeczą, której potrzebuje podróżnik na Karaibach, ale ja akurat desperacko musiałam wysłać maila, więc brak zasięgu tego dnia utkwił mi w pamięci 🙂
Część francuska i holenderska nie różnią się niczym. Gdybym nie wiedziała o tym, że teren jest podzielony, to pewnie bym sama się tego nie domyśliła. W obu częściach wszyscy mieszkańcy posługują się językiem angielskim, można też wszędzie płacić w USD. Krajobrazy w obu częściach są takie same i naprawdę nie widać, żeby społeczeństwo było podzielone.
Huragan Irma z 2017
To co rzuca się w oczy już od samego początku to zniszczenia, jakich dokonał w 2017 roku huragan Irma. Obie części zostały w znaczny sposób dotknięte przez Irmę. Wiele budynków jest zniszczonych, samochody jeżdżą bez szyb, tablic rejestracyjnych. Miejsca turystyczne zostały zniszczone. Mieszkańcy nie mają środków na odbudowę swoich domów lub naprawę aut. Nawet 2 lata po wystąpieniu huraganu Irma, cały czas widać zniszczenia. Słynne niegdyś zoo znajdujące się w części holenderskiej zostało zupełnie zniszczone w 2017 i nie ma szans na jego odbudowę. Tak naprawdę, my Europejczycy myślimy sobie, że życie na Karaibach to bajka, wieczny raj. Żyjemy w przekonaniu, że na Karaibach nie ma problemów, nie ma biedy, że jest wieczne słońce i relaks. Tak naprawdę nie jest i przekonałam się o tym właśnie na wyspie St. Maarten. W oczach mieszkańców można zobaczyć smutek i bezradność. Ci ludzie stracili w wyniku huraganu dorobek życia i boją się, że mogą stracić więcej podczas kolejnej pory huraganowej. Dlatego właśnie wielu mieszkańców z wysp karaibskich emigruje do Europy, bo zwyczajnie boją się o swoje życie.
Nie zrozum mnie źle. Mieszkańcy St. Maarten to uroczy i bardzo sympatyczni ludzie. Wszyscy są bardzo uprzejmi w stosunku do turystów, ale temat huraganu i biedy przewija się w każdej konwersacji.
Jak spędzić jeden dzień w St. Maarten i St. Martin
Jeden dzień spokojnie wystarczy na zwiedzenie obu części wyspy. Po wyjściu ze statku od razu wzięliśmy mapę wyspy z informacji turystycznej (brak internetu tak jak wspomniałam wcześniej) i planowaliśmy wyruszyć na zwiedzanie wyspy. Nasze plany skutecznie powstrzymała Pani w owej informacji turystycznej, która od razu powiedziała, że nie ma szans na piesze zwiedzanie i na transport publiczny nie ma co liczyć. OK wiedziałam już, że taksówka to jedyne wyjście. Nie chcieliśmy jednak brać taksówki z portu, bo ceny zawsze są zawyżone. Postanowiliśmy więc podejść do miasteczka i tam rozejrzeć się za jakimś transportem. Do centrum Phillipsburg dotarliśmy taksówką wodną, która znajduje się obok portu. Podróż taksówką trwa mniej niż 10 minut. Do miasteczka można dojść też na pieszo w ok. 20 minut.
W Phillipsburg podobnie, jak w porcie stoi dużo lokalnych przewodników oferujących wycieczki. Ponieważ wiedziałam, co chcemy na wyspie mniej więcej zobaczyć, to łatwiej było mi się z nimi dogadywać. Po kilkunastu minutach byliśmy już w taksówce. Za kilkugodzinne zwiedzanie wyspy (obu części) łącznie z mini plażingiem zapłaciliśmy w sumie 100 USD. Wyspę zwiedzaliśmy tylko w dwójkę, więc cena była całkiem przystępna. Zaczęliśmy około godziny 10 i skończyliśmy o 15:30. Trafiliśmy na przemiłą przewodniczkę, która bardzo dużo opowiedziała nam o historii wyspy i do tego jeszcze zatrzymywała się co chwilę w cudownych miejscach widokowych, gdzie mogliśmy zrobić zdjęcia.
Poniżej znajdziesz opisy miejsc, które odwiedziliśmy i które są największymi atrakcjami wyspy.
Phillipsburg, stolica St. Maarten
Tak, jak wspomniałam do centrum Phillipsburg można dotrzeć albo taksówką wodną, albo na pieszo. Miasteczko jest małe i zadbane jak na Karaiby. Jeżeli marzy Ci się plażowanie i nie masz ochoty na dalekie eskapady, to Phillpsburg spełni Twoje oczekiwania. Znajduje się tam bowiem bardzo długi deptak i plaża z parasolami i łóżkami słonecznymi. Na deptaku jest także wiele restauracji, kawiarnii i lodziarni. W głębi miasta znajdziesz sklepy z ubraniami, pamiątkami i artykułami spożywczymi. W szczególności polecam wybranie się do Phillipsburg wieczorem o zachodzie słońca. Plaża wygląda wtedy niesamowicie i miasteczko jest prawie puste.
Park Papug (Parrot Ville Bird Park)
W części holenderskiej znajduje się Park Papug. Jeszcze kilka lat temu ten sam właściciel prowadził zoo, które zostało doszczętnie zniszczone przez huragan Irma w 2017. Dziś jedynie Park Papug jest otwarty dla zwiedzających. Jest to dosyć mała papugarnia, o której nie wspomina się w przewodnikach. Poza nami w tym samym czasie papugarnię zwiedzała jeszcze jedna para. Sam właściciel był też dosyć zaskoczony naszym przyjazdem. Wstęp kosztuje 10 USD. Każdy odwiedzający dostaje kubełek z pokarmem i może karmić ptaki. Właściciel dokładnie przedstawia wszystkie gatunki ptaków, które tam się znajdują.
Punkt widokowy Rotary (Rotary Lookout Point)
We wschodniej części Saint Martin znajduje się piękny punkt widokowy Rotary Lookout Point. Jest to świetna okazja do zrobienia kilku zdjęć. Znajduje się tam róznież plaża, więc jeżeli masz wolną chwilę, to może być to świetna okazja na spacer.
Marigot, stolica Saint Martin
Po prawie godzinnej jeździe w korkach (ulice obu części są bardzo zatłoczone) dotarliśmy do stolicy francuskiej części – Marigot. Miasteczko tętni życiem. Znajduje się tam port skąd odpływają promy to St. Baths. Znajdziesz tam również uliczny targ, gdzie kupić można dosłownie wszystko. Jest także kilkanaście restauracji i budek z jedzeniem.
Plaża Maho
Plaża Maho, czyli ta słynna plaża, która znajduje się obok lotniska. Maho leży w części holenderskiej i możesz dojechać tam bezpośrednio z Phillipsburg, ale jest to dosyć droga opcja, bo kosztuje 30 USD w jedną stronę. Plaża faktycznie znajduje się obok lotniska, a raczej obok pasu startowego. Sama plaża jest dosyć wąska i dosyć ciężko jest tam znaleźć miejsce, aby rozłożyć ręcznik. Mam wrażenie, że turyści omijają inne atrakcje wyspy i spędzają cały dzień na Maho. Z jednej strony się nie dziwię, bo woda na Maho jest zjawiskowa. Krystalicznie czysta i turkusowa. Z drugiej strony nie uważam, że pobyt na plaży Maho można zaliczyć do relaksacyjnych. Jest tam bardzo tłoczno i niezwykle głośno. Polecam wybranie się na Maho na godzinę, aby zobaczyć lądujące samoloty i usiąść w pobliskim barze.
Sprawa z lądującymi samolotami też nie jest zbyt ciekawa. Na lotnisku lądują co chwilę małe samoloty, ale one nie robią aż takiego wrażenie. Musisz poczekać na wielkie dreamlinery, które wcale nie lądują za często. Ja spędziłam na Maho 1.5 godziny i widziałam tylko dwa wielkie lądujące samoloty. Pierwszy przegapiłam i nie wyciągnęłam aparatu. Na drugi już byłam przygotowana, bo sprawdziłam rozkład przylotów na lotnisko, co Tobie i też polecam. Na trzeci dreamliner już się nie doczekałam, bo planowo miał lądować dopiero za 50 minut.
St. Maarten/St. Martin – czy warto?
Zarówno holenderska część, Sint Maarten, jak i francuska, Saint Martin są warte odwiedzenia. Wyspa nie otrząsnęła się jeszcze z tragicznego huraganu, który nawiedził Karaiby w 2017 i jest to widoczne na każdym kroku. Zniszczone domy, zaniedbane samochody, zdewastowane łodzie i zapomniane atrakcje turystyczne to tylko niektóre przykłady pozostałości po Irmie. Mimo wszystko, St. Maarten to wyspa warta odwiedzenia. Czyste plaże, turkusowa woda i smaczna kuchnia czekają na odwiedzających w obu częściach. Do tego plaża Maho z lotniskiem obok jest atrakcją jedyną w sobie, którą doświadczysz jedynie na St. Maarten.
Poniżej zamieszczam filmik z kilkoma ujęciami z Sint Maarten i Saint Martin.
2 komentarze