Nigdy nie sądziłam, że spacerując w niedziele popołudnie brzegiem Tamizy w okolicy Tower Bridge nie spotkam żywej duszy. A jednak. Pandemia koronawirusa skutecznie odstraszyła turystów, a samych Londyńczyków uziemiła w domach. Londyn w czasie pandemii jest po prostu nie do poznania.
W Londynie mieszkam już kilka lat i przyznam, że miejsca z pierwszych stron przewodników taki jak Westminster czy Buckingham Palace nigdy nie były moimi ulubionymi. Zawsze od nich uciekałam, bo skutecznie odstraszał mnie tłum wycieczek i przechodniów. Od marca, czyli momentu, kiedy Anglia zamknęła się na turystów zagranicznych nawet te najbardziej turystyczne miejsca są puste. Wychodząc na spacer w słoneczny weekendowy dzień można spotkać co najwyżej kilku przechodniów. Już nie wspomnę o metrze, które świeci pustkami nawet w centrum miasta. Tłumy można spotkać najczęściej w supermarketach i centrach handlowych. Przynajmniej tak się wydaje, że są tłumy, bo wszędzie obowiązuje zasada dystansu społecznego.
Jak zmienił się Londyn i Londyńczycy w czasie pandemii
Myślę, że ogólne podejście Londyńczyków jest podobne do reszty świata. Czyli część przestrzega higieny, zasad dystansu społecznego i ogólnych obostrzeń. Druga część ma bardziej luzackie podejście typu „jakoś to będzie”. Niestety coraz więcej osób dołącza do tej drugiej grupy pewnie ze względu na ogólne zmęczenie i chęć powrotu do normalności. Coraz więcej osób wraca do biur mimo mocno zalecanej pracy zdalnej. Restauracje i puby wypełniają się po brzegi. A kolejki do sklepów odzieżowych robią się coraz dłuższe. Każdy stawia coraz to większe i śmielsze kroki w kierunku powrotu do normalnego życia. Niestety rzeczywistość te kroki mocno spowalnia, bo Londyn i cała Anglia wprowadziły pełen zimowy lockdown, który może tak szybko się nie skończyć.
Londyn jak każde większe miasto nie było przygotowane na wybuch pandemii w marcu. Początki były trudne, nawet bardzo trudne. W sklepach brakowało podstawowych towarów a o żelach antybakteryjnych i maseczkach można było zapomnieć. Przez te kilka miesięcy dużo się zmieniło. Miasto zadbało o edukację mieszkańców i przyjezdnych na temat COVID-19. Na każdym miejscu spotkać możemy plakaty mówiące o wirusie i o tym jak możemy go zwalczyć. Spacerując po parkach, chodnikach nie zapomnimy o zasadzie dystansu społecznego, bowiem co kilka metrów znajdziemy odpowiednie oznaczenia. Żele antybakteryjne są dostępne nieodpłatnie praktycznie wszędzie, a maseczki można kupić w bardzo przystępnych cenach.
Również i rząd w czasie wakacji, czyli momentu spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa podjął odpowiednie kroki przygotowując się do kolejnej fali. Dzięki wsparciu finansowemu miliony miejsc pracy zostało zachowanych. Powstały szpitale jednoimiennie, zakupiono respiratory, powołano tysiące nowych pielęgniarzy. Wiele zrobiono od marca i dużo się zmieniło, ale końca obostrzeń i pandemii nadal nie widać.
Codzienne życie w Londynie
Od marca pracuję z domu i nie widuję się z prawie z nikim. Internetowe spotkania na Zoomie to moja nowa codzienność. Od marca jechałam jedynie raz metrem i raz pociągiem. Po wiosennym lockownie, kiedy to byliśmy zamknięci na 3 miesiące postanowiliśmy kupić samochód i poruszać się po mieście własnym pojazdem zamiast metrem. Autobusy i metra za bardzo mnie przerażają. W tych małych przestrzeniach wirusy rozprzestrzeniają się niewiarygodnie łatwo.
Wiosną byłam bardzo spanikowana i wychodziłam jedynie na spacery dookoła bloku. Po kilku miesiącach jednak zaczęłam pozwalać sobie na więcej. Jeżdżę do centrum miasta, poza miasto, jadam obiady w restauracji. Wszystko oczywiście z ogromną ostrożnością. Mycie rąk, maseczka, żel antybakteryjny to podstawa. Unikam tłumów. Kiedy widzę większe zgromadzenie to uciekam. Czasami zdarza mi się wejść do muzeum, ale prawdę mówiąc muzea są i tak zazwyczaj puste, więc większego ryzyka nie ma. Nowa normalność w Londynie jest dziwna. Sama nie wiem czy ją do końca lubię. Zawsze narzekałam, że Londyn jest za głośny, że jest za dużo ludzi. A teraz kiedy jest cicho, nie ma tłumów to czuję się dziwnie.
Obostrzenia w Londynie i Anglii
Obostrzenia zmieniają się cały czas i poza okresem pełnego lockdownu różnią się między miastami w Anglii a nawet mogą się różnić między dzielnicami Londynu. Rząd wprowadził 3-stopniowy system obostrzeń. W momencie wprowadzenia systemu Londyn znajdował się w 1 stopniu, potem 2 stopniu, ale to też może szybko się zmienić. Wszystkie informacje na temat aktualnych obostrzeń można znaleźć na dedykowanej dla pandemii koronawirusa stronie. Oto najbardziej powszechne obostrzenia, które występowały w ciągu ostatnich kilku miesięcy:
- obowiązek noszenia maseczek w przestrzeniach zamkniętych (sklepy, muzea, biblioteki itp.)
- maseczki obowiązkowe są także w metrze, pociągach i taksówkach
- zachowanie 2-metrowego dystansu społecznego (w okresie letnim został zmniejszony do 1.5 metra a potem do 1 metra)
- zalecana praca zdalna
- zakaz spotykania się z osobami, z którymi nie mieszkamy. W pewnym momencie rząd zezwolił na tworzenia tzw. support bubbles, czyli można stworzyć bańkę z osobą, z która się nie mieszka.
- ograniczenie osób w restauracjach, kinach, siłowniach
- konieczność wcześniejszej rezerwacji biletów wstępu np. do muzeów, bilbiotek, ogrodów botanicznych itp.
- zakaz przemieszczania się między miastami
Oczywiście w czasie całkowitego lockdownu obowiązują znacznie surowsze obostrzenia takie jak zamknięte restaurace i hotele. Sytuacja tak samo jak w Polsce jest dynamiczna i zmienia się co kilka dni. Niestety rząd brytyjski wprowadza nowe obostrzenia zazwyczaj na ostatnią chwilę, więc bardzo trudno jest cokolwiek zaplanować.
Aplikacja Track&Trace
Już podczas pierwszego, wiosennego lockdownu rząd brytyjski mówił o wprowadzeniu specjalnej aplikacji, która ma śledzić kontakty międzyludzkie. Aplikacja Track&Trace miała być kluczowa w walce z koronawirusem. Apka została wprowadzona, ale niestety daleko jej do doskonałości.
Track&Trace ma za zadanie pokazywać, czy znajdowaliśmy się w otoczeniu osoby zakażonej COVID-19. Jeżeli tak się stało to dostajemy powiadomienie i powinniśmy się zacząć izolować przez kilkanaście kolejnych dni. Jak to wygląda w praktyce? Wchodząc do restauracji, stacji metra, szkoły, muzeum czy innego pomieszczenia publicznego za pomocą aplikacji skanujemy barcode. Taki barcode jest unikatowy dla każdego miejsca i powinien znajdować się tuż przy samym wejściu. Jeżeli w tym samym czasie w danym pomieszczeniu znajdowała się osoba zakażona wirusem to dostajemy powiadomienie. Ja na swoją apkę dostałam takie powiadomienie raz. Niestety nie zdążyłam go odczytać, a aplikacja w chwili obecnej nie zachowuje historii takich powiadomień. Nie wiem zatem, gdzie miałam styczność z osobą zakażoną. Nie dostałam też żadnych wytycznych, jak mam postepować. Trochę dziwne, ale miejmy nadzieję, że aplikacja będzie się ulepszać.
W chwili obecnej posiadanie takiej aplikacji jest obowiązkowe w restauracjach i innych przestrzeniach zamkniętych.
Czy można lecieć z Polski do Anglii
Tak, obecnie wszystkie lotniska w Londynie i Anglii przyjmują samoloty z Polski. Przez przylotem należy wypełnić Passanger Location Form, gdzie należy podać miejsca pobytu z ostatnich dwóch tygodni przed przylotem.
Niestety od października osoby przylatujące z Polski muszą odbyć 2-tygodniową kwarantannę w domu. Polska została dodana do listy w momencie, kiedy liczba zachorowań znacznie się zwiększyła. W chwili obecnej prawie wszystkie kraje europejskie znajdują się na tej liście i dosyć rzadko są z niej usuwane. Uaktualnioną listę znajdziesz na stronie rządowej.
Weekendowe wypady do Londynu zatem w chwili obecnej nie są możliwe. W praktyce co prawda nikt nie sprawdza czy kwarantanna jest przestrzegana, ale kary są bardzo wysokie, więc lepiej nie ryzykować.
A co z Walią, Szkocją i Irlandią Północną
W Walii, Szkocji i Irlandii Północnej sytuacja wygląda trochę inaczej, bowiem tam obostrzenia narzucane są przez lokalne parlamenty. Zasady dystansu społecznego i ograniczenia pandemiczne różnią się między wszystkimi częściami Wielkiej Brytanii. Zazwyczaj są one znacznie bardziej surowe niż w Anglii. Szkocja i Walia znacznie bardziej ograniczają życie obywateli. Szkoły, zakłady pracy zamykane są co kilka miesięcy. Obowiązuje tam także ograniczenie w przemieszczaniu się. Warto jest zatem o tym pamiętać planując podróż do Szkocji czy Walii. Dodam jeszcze, że walka z pandemią wygląda inaczej w Irlandii i inaczej w Irlandii Północnej. Obostrzenia w Irlandii Północnej narzuca bowiem Królestwo Brytyjskie.